piątek, 19 lipca 2013

Solniczka. Huta Szklana J.Stolle Niemen.


Zapraszam na nową stronę Zbieracza. Wszystkie teksty zostały przeniesione.


www.zbieraczstaroci.pl

Prezentuję dziś obowiązkowy element galanterii stołowej, jakim jest solniczka. Bywały bardzo różne formy przyprawników, i na ogół nie zwraca się na nie szczególnej uwagi. Huty szkła produkowały bardzo podobne do siebie wyroby, niewyróżniające się jakąś specjalną formą. Jednak projektant Huty Niemen, wymyślił bardzo ciekawą, przystającą do okresu art deco, formę zwykłej stołowej solniczki.


Przyprawnik jest koloru różowego, cały matowiony, o niewielkich wymiarach (10 cm na 8 cm). W katalogu Huty występuje pod numerem 1800, szkło prasowane.



Zwraca uwagę niezwykły kształt przyprawnika oraz miejsca na sól i pieprz. Widać, że projektant włożył dużo pracy, w tak niewielki i pozornie mało interesujący element wystroju stołu.



Zapewne większość czytających stwierdzi, że nie lubią takich przyprawników, bo się z nich trudno korzysta. Jednak w tamtych czasach były one powszechne, i nikt nie marudził, ponieważ trzeba wiedzieć jak ich używać. Zainteresowani znajdą odpowiedź na blogu Piotra Adamczewskiego, świetnego felietonisty i krytyka kulinarnego.


piątek, 12 lipca 2013

Niemeńskie Art Deco - Wystawa


Zapraszam na nową stronę Zbieracza. Wszystkie teksty zostały przeniesione.


www.zbieraczstaroci.pl

Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie wyjazd na Białoruś, by na własne oczy zobaczyć do dziś działającą Hutę Niemen, a szczególnie zwiedzić muzeum, w którym wystawione są wytwory fabryki. Kilka zdjęć prezentujących eksponaty przesłał mi kilka miesięcy temu Pan Władysław Stolle, prawnuk Juliusza Stolle, współzałożyciela Huty Szklanej. Ilość i różnorodność obiektów wystawionych w Muzeum, skłania do wyjazdu, a jedynym problemem jest dobre zaplanowanie podróży na Białoruś.

źródło: Muzeum Podlaskie w Białymstoku

Jakież było moje zadowolenie, gdy znalazłem informację o wystawie Niemeńskie Art Deco, w Muzeum Podlaskim w Białymstoku, gdzie swoje eksponaty prezentuje Państwowe Muzeum Historyczno - Archeologiczne w Grodnie. Nie wiem czy są to te same obiekty, o których pisał mi Pan Władysław Stolle, bo on polecał pójście do Muzeum w Brzozówce. Możliwe jednak, że Brzozówka to oddział Muzeum w Grodnie.

źródło: Muzeum Podlaskie w Białymstoku

Na wystawie w Białymstoku można zobaczyć ponad 300 szkieł Huty Szklanej J.Stolle Niemen, co jest nie lada gratką dla kolekcjonerów, historyków sztuki i miłośników polskiego szkła przedwojennego. Dla porównania podam, że w polskich wszystkich muzeach nie ma tylu szkieł niemeńskich, a żeby je zobaczyć trzeba odwiedzić kilkadziesiąt miejsc w całej Polsce, a i tak może się okazać że eksponaty są w magazynie, niedostępne dla zwiedzających.

źródło: Muzeum Podlaskie w Białymstoku

Tak więc nie ma wyjścia, i trzeba jechać do Białegostoku. Niestety nie wydano katalogu z okazji wystawy, zamieszczam zdjęcia ze strony Muzeum (za zgodą) oraz link do opisu, i oczywiście po osobistym zwiedzaniu będzie relacja na blogu.
Wystawa czynna do 27 października.

źródło: Muzeum Podlaskie w Białymstoku

środa, 10 lipca 2013

Bracia Łopieńscy


Zapraszam na nową stronę Zbieracza. Wszystkie teksty zostały przeniesione.


www.zbieraczstaroci.pl

Poszukując wszelkich informacji na temat polskiego wzornictwa okresu międzywojennego, natrafiłem na klasyczne przykłady polskiego art deco, w wykonaniu warszawskiej pracowni Bracia Łopieńscy. Firma powszechnie znana z działalności odlewniczej, często błędnie sprowadzana do poziomu podwykonawcy, czy też "wytwórni pomników z brązu", jak to zapisano w wikipedii przy notce o Tadeuszu Łopieńskim, była najbardziej uznaną i największą firmą brązowniczą w tej części Europy. Dzięki swej działalności wniosła wiele w rozwój polskiej sztuki użytkowej i rzemiosła artystycznego.

W ubiegłym roku minęło 150 lat od momentu założenia firmy przez Jana Łopieńskiego. Wiele projektów powstałych na papierze zostało urzeczywistnionych w tej wytwórni, a podejrzewam że dzięki pracy "Braci Łopieńskich" poznaliśmy kilku artystów. By dzieło ujrzało światło dzienne, potrzebny jest nie tylko artysta plastyk, ale także rzeźbiarz, brązownik, odlewnik, cyzeler czy patynnik (patyniarz?). Wszystkie te czynności wykonywano u Łopieńskich.

Jerzy Leski, "Praca" 1930, znak firmowy Braci Łopieńskich

W Fabryce Wyrobów z Brązu i Odlewni Metali oferowano wszelkie dekoracje wnętrz, gmachów i kościołów, armatury oświetleniowe, okucia budowlane, puchary, odlewy rzeźb, tablic i pomników. Było tego tysiące, a każdy przedmiot wykonany ręcznie to dzieło sztuki.

Wiedzę przekazywano z pokolenia na pokolenie, a wychowani "czeladnicy od Łopieńskich" zakładali swoje pracownie brązownicze. Talent jak to talent pozostawał w rodzinie, i dziś Pracownia Sztuki Dekoracyjnej d.Bracia Łopieńscy prowadzona jest przez Panią Annę Łopieńską-Lipczyk prawnuczkę Jana i jej męża Pana Wojciecha Lipczyka.

Niezmiernie miło było mi, gdy poznałem kontynuatorów działalności Braci Łopieńskich, i choć mała pracownia nie wykonuje dziś prac odlewniczych, to sztukę czuje się natychmiast po przekroczeniu jej progu. Będąc na Poznańskiej, nie mogę nacieszyć się widokiem pięknych przedmiotów, i choć wielokrotnie ich dotykałem, to ciągnie mnie do nich za każdym razem. Bardzo lubię słuchać opowieści Pana Wojciecha, a kilka z nich na pewno przytoczę w kolejnych wpisach.

Wszystkich czytelników bloga, pragnę zaprosić do odwiedzenia wystawy Bracia Łopieńscy Tytani Warszawskiego Brązownictwa, która od 17 lipca do 11 listopada będzie otwarta w Muzeum Woli w Warszawie.

Przedstawiam przykład projektu i wykonania oświetlenia w typowej stylistyce art deco, prezentowany w reklamie Braci Łopieńskich w czasopiśmie Wnętrze w 1933 roku. Nowoczesny żyrandol, zapewne do gmachu lub wysokiego mieszkania, z niespotykanymi długimi pięcioma ramionami podtrzymującymi profitki z oprawkami.


Trudność wykonania polega na tym, aby odpowiednio zaprojektować i wykonać mocowania ramion. Ze względu na ich długość, miejsce mocowania do korpusu przenosi dużą siłę. Każde odstępstwo, może spowodować rozejście się ramion na zewnątrz, co zupełnie zaburzy formę, podkreśloną poziomymi obrączkami zamocowanymi zarówno do ramion jak i sztycy.

Inny przykład nowoczesnego oświetlenia Braci Łopieńskich, znalazłem na zdjęciach Gmachu Towarzystwa Ubezpieczeń Polonia, przy Placu Dabrowskiego w Warszawie. Budynek przebudowany w 1931 roku przez arch. Lucjana Korngolda przy współpracy arch. Henryka Bluma, przetrwał do dziś. W 2005 roku wnętrze zostało odrestaurowane, zachowano wiele oryginalnych przedwojennych elementów.

źródło: Wnętrze nr 9, 1934 (fot. Jan Malarski)

źródło: Wnętrze nr 9, 1934 (fot. Jan Malarski)

Byłem w budynku, i naprawdę robi wrażenie, niestety nie zachowały się lampy wykonane przez Braci Łopieńskich. O ile nie liczyłem, że zobaczę żyrandole w sali posiedzeń, to miałem niewielka nadzieję, że przetrwały plafony i kinkiety w hallach. W czasopiśmie Wnętrze z 1934 roku, można przeczytać: "Wnętrza Polonii cechuje rzadko spotykana u nas prostota, świetnie wyczute proporcje, piękny materiał i wyśmienite wykonanie.", "Z umiarem zaprojektowane i precyzją wykonane wnętrza gmachu Polonia powinny służyć jako jeden z najlepszych przykładów tego rodzaju."

źródło: Wnętrze nr 9, 1934 (fot. Jan Malarski)

Przyglądając się bliżej zdjęciom, możemy tylko domyślać się wyglądu oświetlenia. Plafon i kinkiety zredukowane do minimum, natomiast żyrandol najprawdopodobniej składa się z dwóch obręczy, pomiędzy którymi po obwodzie ułożono rurki a raczej pręty szklane dobrze rozpraszające światło, solidna sztyca powinna utrzymać niemały ciężar. Od dołu żyrandola powinny być szklane pręty w kształcie ściętego stożka, lub okrągła matowiona tafla szklana.

Niestety, żadnego z tych żyrandoli nie będzie można zobaczyć na zbliżającej się wystawie prac "Braci Łopieńskich", jednak Muzeum Historyczne m.st. Warszawy zapowiada, że będzie to "najpełniejsze jak dotąd opracowanie działalności Braci".

Jeszcze przed otwarciem wystawy przedstawię na blogu kilka dzieł pracowni, z których część będzie można obejrzeć na żywo w muzeum.

wtorek, 9 lipca 2013

Lampa art deco.


Zapraszam na nową stronę Zbieracza. Wszystkie teksty zostały przeniesione.


www.zbieraczstaroci.pl

Przedstawiana dziś lampa została poddana gruntownej renowacji. Oprócz standardowej operacji wymiany okablowania oraz umycia, postanowiłem oddać lampę do galwanizacji. Po wyczyszczeniu jej okazało się bowiem, że powłoka niklu jest bardzo cienka, i widać smugi przebijającego mosiądzu.


Muszę powiedzieć, że znalezienie galwanizera nie jest proste. Kilka starych zakładów już nie działa, inni galwanizują tylko nowe elementy albo na skalę przemysłową. W końcu dobry znajomy antykwariusz polecił mi galwanizera, który przyjmuje pojedyncze stare elementy do niklowania. Usługa nie jest tania, ale lampa jest w stanie idealnym.




lampa przed i po galwanizacji

Lampa ma jedno źródło światła, ale bardzo duży szklany klosz, mocowany do szpona na trzy śrubki. Korpus to gruba solidna rurka o średnicy 1,8 cm. i długości 24 cm., nietypowa rozeta (podsufitka) składająca się z trzech połączonych walców, o górnej średnicy 8,3 cm., szpon o średnicy 13,7 cm. Długość lampy to 51 cm, a średnica klosza 30 cm.



Oprawa prezentuje się wspaniale, ma typowe geometryczne, artdecowskie kształty.


Wiele osób opisując tą lampę, stwierdziło by, że została wykonana w fabryce Antoniego Marciniaka, a jeszcze więcej podpisałoby jako Marciniak ze znakiem zapytania. Jest to analogiczna sytuacja do szkieł Huty Niemen. Tak naprawdę mógłbym sobie pozwolić na pytajnik, bo lampa posiada wiele cech tego warszawskiego producenta, nie chciałbym jednak odbierać podziwu dla najprawdopodobniej innego twórcy i projektanta.


Podobieństwa widać na zdjęciach, skan pochodzi z katalogu Marciniaka nr 28, a bardzo podobna lampa występuje pod numerem 3595. Klosz jest identyczny, podsufitka oraz korpus także, nieznacznie inny jest w/g mnie szpon.

Co ciekawe, Marciniak przedstawiał oprawę nr 3595 inaczej w kolejnych katalogach, szczególnie jeśli chodzi o podsufitki. Poniżej skany z katalogów nr 28, 31 oraz katalogu technicznego.


Bardzo możliwe, że nigdy nie dowiem się kto był producentem mojej lampy, jednak pewnym faktem jest to, że lampa pochodzi z przedwojennej warszawskiej kamienicy, gdzie właściciel posiadał także lampy Braci Borkowskich.